Test: Fiat Cinquecento Sporting 1.1 1997
W latach 90. było to najtańsze auto dające namiastkę jazdy sportowej. Popularne CC za sprawą mocniejszego silnika i obniżonego zawieszenia przeistaczało się w mały gokart. Dziś jest bardzo poszukiwanym klasykiem, gdyż wiele aut „poległo” w wyścigach.
Przedmiot testu
Fiat CC Sporting z 1997 r. (końcówka produkcji) w wersji na rynek niemiecki, przebieg ok. 170 tys. km, lakier Blue Imola.
Stylistyka
O wyglądzie Cinquecento, czyli Fiata 170 powiedziano i napisano już bardzo wiele, więc nie zamierzamy odkrywać Ameryki. Dość powiedzieć, że Sporting był obok Suite i Soleil najbardziej elegancką wersją małego Fiata. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że mamy tu do czynienia z typową dla lat 90. dyskretną elegancją, tzn. najszybsza wersja modelu różni się od podstawowych tylko stylistycznymi detalami. W przypadku Sportinga są to m.in. białe klosze kierunkowskazów, całe czerwone światła tylne, aluminiowe felgi, inne zderzaki z kolorowymi wstawkami, a także szereg detali we wnętrzu, o których poniżej. Projektantom udało się w tej wersji osiągnąć świetny współczynnik oporu powietrza Cx=0,33. Te wartości zarezerwowane są dla większych pojazdów. Podobny ma… aktualny Fiat 500L.
Nadwozie
Cinquecento ma tylko 3,2 m długości i na tle współczesnych aut wydaje się naprawdę krótkie, a w tej wersji także bardzo niskie. Jadąc tym autem szybko przekonamy się, że nie ma właściwie podobnych maluchów na drogach, a wszystkie auta są wyraźnie większe od naszego. Jak na tę wielkość wnętrze zaskakuje pozytywnie. Jest co prawda bardzo wąskie (126 cm) i nie ma tu dużego postępu w stosunku do poprzednika, czyli Fiata Pandy I. Podobnie jest z tyłu, ale… czy wiecie, że kanapa wielkiego Volvo 940 jest tylko o 9 cm szersza od tej z CC? Więc nie ma w sumie na co narzekać. Miejsca z tyłu na nogi jest oczywiście mało (14 cm przy ustawieniu fotela kierowcy dla osoby o wzroście ok. 180 cm), ale chyba najwięcej, ile można było wycisnąć wówczas z małego auta. Niestety oparcia foteli są cienkie i pasażer z tylnej kanapy, jeśli bardziej rosły, wbija nam kolana w plecy. Najlepiej autem jeździć w 2 osoby. Co ważne, jest dość sporo miejsca na głowę, a brak konsoli środkowej nie ogranicza przestrzeni na kolana (co więksi mogą stykać się kolanami na przednich fotelach). Bagażnik o pojemności 170l jest taki sam, jak w innych Cinquecento, nieco niżej znajduje się tylko otwór załadunkowy (73 cm, ale to i tak dość wysoko). Klapa podnosi się prawie na 190 cm wysokości.
Wersja Sporting różni się od pozostałych kilkoma detalami wnętrza. Nasz egzemplarz był wyposażony w poduszkę powietrzną kierowcy (specyfikacja na rynek niemiecki, krajowe nie miały poduszki; taka kierownica z poduszką jest niemal identyczna z tą z Seicento). Jest także obrotomierz oraz czerwone pasy bezpieczeństwa. Niektóre egzemplarze miały elektrycznie podnoszone przednie szyby i plastikową osłonę w bagażniku. W nowszych Sportingach przełączniki były bliskie tym, jakie montowano w Seicento. Sporting wyróżniał się także inną tapicerką foteli. Pojawił się także elektroniczny zegarek.
Obsługa samochodu jest dziecinnie prosta, zwłaszcza na tle współczesnych aut. Kilka suwaków i przycisków, radio pod ręką. Bardzo przyjemne dla oka są zegary Veglia Borletti z obrotomierzem, a także ich miętowe podświetlenie nie męczące oczu. Duża półka przed pasażerem pozwala na trzymanie tam naprawdę wielu przedmiotów (inna sprawa, czy to bezpieczne). W drzwiach są spore kieszenie oraz… ohydne plastikowe rączki, identyczne jak w pozostałych wersjach CC (przypominają plastik kul inwalidzkich). Z widocznością nie ma większych problemów, choć lusterka są bardzo małe (w Sportingu z obu stron) i nie przystają do dzisiejszych realiów.
Silnik
Wersja Sporting otrzymała silnik 1.1 z serii FIRE (Fully Integrated Robotised Engine). Seria ta wprowadzona została w połowie lat 80. XX w. i miała zastąpić starsze konstrukcje OHV. W jej skład wchodziły silniki o pojemnościach od 0.8 do 1.4. Silnik o pojemności 1108 ccm pojawił się jako jeden z pierwszych. Był stosowany m.in. w Fiatach Panda (I i II), Uno, Tipo, a także w Lanciach Y10 i Ypsilon. Napędzał również wiele bogatszych wersji Fiata Seicento. W założeniach konstrukcyjnych miał charakteryzować się prostotą, wytrzymałością i wysoką sprawnością.
W Cinquecento sprawuje się on wyjątkowo dobrze, głównie ze względu na niewielką masę auta (ok. 750 kg). Silnik sprawnie wkręca się na obroty i bardzo dobrze sprawdza się w ruchu miejskim. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h jest rewelacyjne jak na tę moc silnika, i wynosi 13,8 s. Oczywiście, dzisiaj to nie powala, ale w połowie lat 90. większość jeżdżących w Polsce pojazdów rozpędzała się w czasie ok. 20 s. do setki lub więcej. Ponadto nie było później na rynku auta o podobnej mocy, które miałoby lepsze osiągi. I co równie ważne, subiektywnie auto jest bardziej dynamiczne niż to wynika z danych technicznych, gdyż w takim małym aucie nawet stosunkowo niewielka prędkość wydaje się być znacznie wyższa. Także na trasie CC Sporting daje radę: od 60 do 100 km/h na IV biegu rozpędza się w jedynie 9,9 s., a od 80 do 120 km/h na V biegu w 17,7 s. A więc szybciej niż: BMW E34 w podstawowej wersji, a także niż Mercedesy W124 200 i 230E (132 KM!), nie wspominając już o dieslach. I o całej masie mniej prestiżowych samochodów, które nie nadążają za Sportingiem. Dobra elastyczność nie jest spowodowana momentem obrotowym (tylko 86 Nm przy 3250 obr./min), a zestopniowaniem skrzyni biegów. Po prostu w tym zakresie prędkości na tych biegach silnik ma optymalne dla siebie obroty, podczas gdy taki Mercedes 230E musi się dopiero na nie wkręcić.
Korzystne zużycie paliwa, nawet na tle współczesnych konstrukcji: 4,7l/100 km przy 90 km/h, 6,3/100 km przy 120 km/h, 7,5l/100 km w mieście i 6,2l/100 km średnio.
Podwozie
Sporting jest nieco obniżony w stosunku do słabszych wersji Cinquecento, jest więc twardszy, pewniejszy, ale za to mniej komfortowy. Zawieszenie jest dobrze dostrojone do szybko pokonywanych zakrętów. Trochę bardziej precyzyjny mógłby być układ kierowniczy, który pracuje z pewnym opóźnieniem. Jak na lata produkcji wypadał z pewnością nieźle, ale obecnie nikogo specjalnie nie zaskoczy in plus. Dość słabe są hamulce, które naciskać trzeba z dość dużą siłą. Inna sprawa, że pedały rozstawiono bardzo wąsko, wskutek czego osoby o szerszych stopach muszą je naciskać… palcami, co na pewno nie służy bezpieczeństwu. Brak wspomagania specjalnie nie przeszkadza w jeździe, jest tylko odczuwalny podczas parkowania w ciasnych miejscach.
Trwałość
Z biegiem lat Cinquecento okazały się dość trwałymi autami, jak na takie małe konstrukcje. Do dzisiaj można znaleźć w ogłoszeniach wiele egzemplarzy. Sporting był równie trwały, ale często go przerabiano i wykorzystywano do rajdów. Nadwozie ma tendencję do korodowania w kilku miejscach (m.in. podszybie, podłoga bagażnika, progi), ale generalnie nie jest źle. Silnik jest bardzo trwały i bez problemu osiąga przebiegi rzędu 200 tys. km. Naprawy mechaniczne są bardzo tanie. W naszym egzemplarzu wycieki z silnika udało się usunąć za 80 zł. W CC pojawiają się również luzy na przekładni kierowniczej, przedwczesne zużycia amortyzatorów, łożysk kół, przegubów półosi napędowych. Dolegliwością Sportingów są poduszki pod skrzyniami biegów. Mogą się również pojawić problemy z hamulcem ręcznym, z instalacją elektryczną i alternatorami.
Sytuacja rynkowa
Auto stało się bardzo rzadkie na rynku, a dobrych egzemplarzy na rynku jest jak na lekarstwo. Dominują egzemplarze skorodowane (których na razie nie opłaca się remontować) oraz różnego typu przeróbki, projekty i przeszczepy (można wziąć pod uwagę, jeśli szukamy Sportinga do wyścigów). Ceny oryginalnych nie zmęczonych egzemplarzy zaczynają się od ok. 5000 zł i dochodzą do prawie 10000 zł. Obstawiamy, że w ciągu 2-3 lat ceny te mogą się nawet podwoić (duże zapotrzebowanie, mało aut na rynku). Według katalogu Oldtimermarkt auta w stanie 4 (słabym) są warte 200 EUR, w stanie 3 (dobrym) – 800 EUR, w stanie 2 (bardzo dobrym) – 1800 EUR. Wydaje się, że jednak ceny te są nieco zaniżone, ponieważ wersje 700 i 900 są w tym katalogu wyceniane nieznacznie taniej. Inna sprawa, że w Niemczech nie ma takiego sentymentu do Sportinga, jak u nas.
Podsumowanie
Fajne auto na pierwszego klasyka, jeśli ktoś lubi polską/włoską motoryzację i czuje się pewnie w małych autach. Z punktu dzisiejszego ruchu auto zapewnia wystarczającą dynamikę jazdy, ale już nie można tego powiedzieć o bezpieczeństwie (konstrukcja, hamulce). Auto będzie bardzo tanie do ogarnięcia, a naprawy i poszukiwanie części nie przysporzą raczej kłopotów. Problem będzie ze znalezieniem rokującego egzemplarza. Szybka analiza popularnych portali sprzedażowych pozwala stwierdzić, że na całą Polską w danym momencie sprzedawane są 1-2 rokujące egzemplarze (!).
Punktacja:
Kategoria | Max. | Fiat CC Sporting |
Stylistyka zewnątrz | 10 | 7 |
Stylistyka środek | 10 | 6 |
Jakość materiałów środek | 10 | 6 |
Fotele | 10 | 7 |
Obsługa | 10 | 8 |
Klimat w środku | 10 | 6 |
Ergonomia, widoczność | 10 | 7 |
Prowadzenie, zakręty | 10 | 8 |
Hamowanie | 10 | 3 |
Układ kierowniczy (precyzja) | 10 | 7 |
Komfort | 10 | 4 |
Dźwięk silnika | 10 | 6 |
Dynamika | 10 | 6 |
Radość z jazdy | 10 | 8 |
Spalanie | 10 | 9 |
Koszty utrzymania | 10 | 10 |
Unikatowość | 10 | 6 |
Prognoza cenowa | 10 | 8 |
Łącznie klasykowe 122 punkty na 180 możliwych